Maroko pierwszy raz - jak się przygotować, jak podróżować
Za nami pierwszy wyjazd do Maroka. Spędziliśmy tam dziesięć dni od 26 maja do 5 czerwca. 3 dni zajęło nam zdobycie Toubkala, a kolejne 7 intensywnie jeździliśmy po kraju przemierzając łącznie 2200 km, nocując co dziennie w innym miejscu wyszukanym w AirBnB lub Booking.com.
Przejechaliśmy setki kilometrów Atlasu, odwiedziliśmy historyczne Fez i artystyczną Essaouera nad Atlantykiem. A nie tak dawno nasze jedyne skojarzenie jakie mieliśmy z tym krajem to że można w nim łatwo zdobyć 4-tysięcznik – Djabal Toubkal. I to właśnie od niego wszystko się zaczęło. Jednak Maroko to nie tylko Toubkal. To cudowne miejsca i wspaniali ludzie. To upały które sięgają nawet 50 stopni, bryza ocenau i srogi klimat wysokich gór.
Spędziliśmy tam tylko i aż 10 dni. Nie sposób wszystkiego opowiedzieć w jednym wpisie, dlatego postaram się aby było ich więcej, dzięki czemu będę mógł trochę lepiej przedstawić klimat naszej podróży.
Ten wpis to wprowadzenie. Piszę o tym jak się przygotować do podróży. Co warto zabrać ze sobą, gdzie pożyczyć samochód i wiele innych, mam nadzieję przydatnych wskazówek. Jeśli coś będzie nie jasne, napisz proszę o tym w komentarzu, a ja postaram się to lepiej wyjaśnić, na tyle na ile będę w stanie. Życzę przyjemnej lektury :).
Kilka lat temu w jednym ze schronisk poznaliśmy wspaniałych ludzi – Olę i Łukasza. I to od nich po raz pierwszy usłyszeliśmy o Toubkalu, który był jednym ze zdobytych przez nich szczytów. Przez kilka lat spotykaliśmy kolejne osoby które były na tym szczycie i opowiadały że to świetne miejsce do zmierzenia się z wysokością ponad 4000 m m.p.m., bo jest to łatwy technicznie szczyt na który właściwie każdy może wejść. Przynajmniej tak wszyscy mówili.
Nasze doświadczenia górskie jak na razie sięgały tylko 2864 m, które udało się zdobyć w Słowenii na Triglavie. W końcu zapragnęliśmy wejść trochę wyżej :)
Decyzja zapadła – jedziemy do Maroka, ale nie wszyscy razem
Finalnie decyzja o podróży zapadła w trakcie ostatniego sylwestra. Tego typu imprezy są bardzo dobrym momentem do podejmowania takich decyzji i składania deklaracji. Jakoś tak łatwo wszystkim przyszło powiedzieć .. doobra, jedziemy na tego Tubkala. Ktoo da rade jak nie my. Czyja teraz kolej? ;)
Minęło kilka miesięcy w ciszy o Toubkalu, aż w końcu zdaliśmy sobie sprawę że najwyższy czas kupić bilet i zacząć myśleć o wyjeździe.
No i pojawiły się pierwsze problemy, bo znalezienie terminu, który pasowałby szczęściu osobom chętnym do wyjazdu i liniom lotniczym to arcytrudne zadanie. A to ktoś może tylko po 25tym, a to ktoś nie dostanie urlopu, a to linie mają nas gdzieś i albo nie oferują połączeń w danym terminie albo nie w takich cenach jakie bylibyśmy w stanie zaakceptować. Finalnie udało się osiągnąć kompromis ale niestety połowicznie. Udało się znaleźć termin akceptowalny dla 4 osób. Pozostałe 2 osoby musiały polecieć później, dokładnie w dniu naszego powrotu. I całe szczęście. A dlaczego to szczęście? Ano dlatego że ..
Początkowo było to dla nas dość smutne że nie lecimy razem. No bo jak to, mieliśmy razem a teraz się nie da. Jednak patrząc z perspektywy czasu wyjazd w 6 osób mógłby się zakończyć dla kogoś tragicznie. Po prostu nie wszyscy mogliby go przeżyć. Niestety takie są gorzkie realia podróżowania w większej grupie. Nie jest wcale łatwo pogodzić interesy wszystkich i wytrzymać ze sobą przez 10 dni, a czym więcej osób tym trudniej wypracować kompromis.
Myślę, że rozumie to każdy kto podróżował w większej grupie. Zawsze znajdzie się ktoś trochę bardziej marudny lub bardziej „asertywny” niż inni. Ktoś kto ma zawsze inny pomysł gdzie zjeść obiad, albo gdzie spać. Ktoś kto niekoniecznie chce zwiedzać, lub jechać na pustynię, albo w góry.
A już na pewno nie w tej kolejności. Ktoś kto lubi pospać i ma gdzieś że do śniadania umówionego na ósmą powinno się usiąść o ósmej a nie o dziewiątej. Ktoś dla kogo cena noclegu jest za wysoka albo ktoś kto nie ma ochoty jechać przez kolejną godzinę tylko chce iść spać teraz, mimo że znajduje się w środku pustkowia. Ktoś kto musi być pierwszy w łazience i spędzić pod prysznicem co najmniej pół godziny mimo że ilość ciepłej wody jest ograniczona, a łazienka jest jedna na wszystkich co w tanich hostelach czy Riadach jest dość powszechne.
Do tego dochodzi dodatkowy czynnik jakim jest pogoda, która nie zawsze wszystkim odpowiada. Jedni lepiej znoszą upał inni gorzej. Tak samo z niskimi temperaturami. Tak samo źle wszyscy znoszą wiatr i deszcz. Pogoda może wpływać pozytywnie ale może też być czynnikiem kreującym dodatkowe nieporozumienia. I tutaj znowu wracamy do wielkości grupy, czym więcej osób tym prawdopodobieństwo nieporozumień rośnie a tym samym ryzyko ogólnego zepsucia atmosfery wyjazdu.
Możliwe że są zgrane ekipy gdzie tego problemów nie ma i które potrafią się zawsze dogadać bez względu na okoliczności, ale nawet w takich ekipach zdarzają się zgrzyty w sytuacjach kryzysowych lub kiedy wszyscy są zmęczeni. Dlatego uważam, że cztery to optymalna ilość osób do takich podróży. Myślę że ryzyko zepsucia sobie wyjazdu i relacji ze znajomymi jest zbyt duże żeby warto go było ponosić.
Reasumując – jeśli planujecie podobny wyjazd starajcie się nie przekraczać 4 osób w grupie. To optymalna grupa do – pożyczenia samochodu, wynajęcia przewodnika, znalezienia stolika w restauracji i przede wszystkim wypracowania kompromisu tak żeby w miarę wszyscy byli zadowoleni, choć czasami nawet przy tej ilości wcale nie jest łatwo - nas była czwórka a i tak pojawiały się zgrzyty. Napiszę o nich w odpowiednim momencie J.
Czym polecieć do Maroka
Do Maroka można polecieć wieloma liniami z kilku miast w Polsce, jednak nam zależało żeby polecieć najtaniej. Dlatego za zakup biletu zabraliśmy się sporo wcześniej. Bilet kupiliśmy dokładnie dwa miesiące przed wylotem – 26 marca, wylot mieliśmy 26 maja.
Najlepszą ofertę znaleźliśmy w tanich liniach Wizzair, połączenie Warszawa Okęcie – Marakesz. Za bilet w obie strony zapłaciliśmy 378 zł na osobę, ale ponieważ w planie mieliśmy zdobywanie Toubkala musieliśmy zabrać ze sobą trochę niezbędnych rzeczy. Dlatego zdecydowaliśmy się na jeden bagaż rejestrowany o maksymalnej dostępnej wadze – 32 kg. Za ten bagaż w obydwie strony zapłaciliśmy dodatkowo 370 zł. Koszty bagażu mogliśmy podzielić na dwie osoby, dzięki czemu finalnie koszt przelotu w obie strony wyniósł 378 zł + 185 zł = 563 zł na osobę.
Przelot do Marakeszu z Warszawy trwał ok 4,5 godziny. Z ciekawszych momentów warto wspomnieć przelot nad Alpami. Mieliśmy doskonałą pogodę przez cały lot a nad Alpami mogliśmy podziwiać piękny widok na Mont Blanc. Dlatego w stronę Marakeszu warto mieć fotel z lewej strony samolotu.
Co zabrać do Maroka
Pakowanie do podróży to zawsze szeroki temat i na pewno dość indywidualny bo to co powinniśmy zabrać zawsze wynika bezpośrednio z naszych planów podróżniczych. Mogę jedynie napisać jak to wyglądało u nas. Nasz plan obejmował trekking na Djabal Toubkal w Atlasie Wysokim oraz późniejszą wycieczkę objazdową po Maroku. W momencie wyjazdu mieliśmy tylko plan na sam Toubkal, nie mieliśmy pojęcia jak będzie wyglądać podróż po Maroku, gdzie pojedziemy i jak spędzimy pozostały czas.
To była wielka niewiadoma która miała się sama wyklarować. Przed wylotem próbowałem zdobyć jakieś informacje co warto zobaczyć w Maroku, zapisałem się na bardzo fajną grupę na Facebooku, którą w wolnym czasie przeglądałem. Poczytałem również kilka artykułów na różnych blogach.
Generalnie prawda jest taka, że okres przed wylotem był totalnie zwariowany. Nagle telefon nie chciał przestać dzwonić, zdwojona ilość emaili, różnych spraw, problemy którymi trzeba się zająć że świat się nie zawalił. Na pewno dobrze to znasz ze swoich wyjazdów. Istny koszmar. Nie było zupełnie czasu na planowanie podróży. Specjalnie się tym nie przejmowałem. Żadna nowość. Zawsze wygląda to tak samo, nic mnie nie zaskoczyło.
Wracając do tematu pakowania. Zawsze staram się minimalizować ilość rzeczy, ale to chyba zrozumiałe. W tym przypadku było oczywiste że pogoda raczej będzie sprzyjać. Nie byłem tylko pewny warunków w górach, które mogą być różne, od upałów po wiatr, deszcz i niskie temperatury.
Dlatego na pierwszą część podróży, zdobywanie Toubkala zabrałem:
- Spodenki trekkingowe z odsuwanymi nogawkami - 1 szt. na cały wyjazd
- Podkoszulki z krótkim rękawem – 2 szt. – 100% Merino Wool
- Podkoszulek z długim rękawem - 1 szt. – 100% Merino Wool
- Kalesony z Merino Wool – na wszelki wypadek ;)
- Cieplejszą bluzę, coś na wypadek wiatru
- Kurtkę puchową – bardzo lekka, ciepła i kompresuje się do malutkiego worka, polskiej marki Cumulus, naprawdę polecam ich produkty, nie tylko ze względu na odcień niebieskiego ;)
- Kurtkę przeciwdeszczową – lekka ale trochę miejsca zajmuje, używam kurtki Regatta, przetestowana na trekkingu na północy Szwecji i świetnie dała sobie radę nawet w dużym deszczu
- Bieliznę – 2 szt., nie ma co przesadzać ;)
- Śpiwór – wersja na lato do spania w schronisku
- Lampka – czołówka, mój ulubiony Petzl
- Buty podejściowe do kostek - kupione przed wyjazdem - jeszcze nigdy wcześniej nie miałem takich cyrków z zakupem butów przez internet, dopiero czwarty rozmiar spasował, ale powiem szczerze że ta udręka z zakupami była warta zachodu, buty są po prostu doskonałe, super lekkie, super wygodne, bajka, a są to Scarpa Highball
- Skarpetki do kostek - kupione w dzień przed wyjazdem w Decatholonie, świetnie się sprawdziły
Okulary przeciwsłoneczne - na wysokości 4000 m n.p.m. należy mieć na uwadze, że promienie UV jest dużo większe niż niżej. Moje oczy od pewnej dość ekstremalnej podróży stały się moją piętą achillesową dlatego od tego czasu uważam żeby ich nie zaniedbać i żeby nie zepsuły mi podróży. W wysokie góry zalecane są okulary z dobrym filtrem UV i polaryzacją, najlepiej kategorii 4 (bardzo ciemne, w których nie powinno się prowadzić samochodu). Przed wyjazdem kupiłem okulary Solar Spector kat. 4 za 129 zł i muszę przyznać że są doskonałe, bardzo lekkie, dobrze dopasowane, super komfort dla oczu.
Dodatkowo na cały wyjazd zabrałem:
- Podkoszulki bawełniane – 3 szt. – wystarczyłby 1 do spania, pozostałych nie użyłem
- Koszule bawełniane z długim rękawem – 2 szt. – używałem przez cały wyjazd, w jednej chodziłem druga schła po praniu i tak na zmianę
- Sandały - całe z skróty marki Wojas - jestem pod wrażeniem tych butów, zaliczyłem w nich już łącznie z 5 różnych wakacyjnych podróży w tym 2 wyjazdy typowo rowerowe na Majorkę i Minorkę, a one wciąż nie chcą się rozlecieć
Dodatkowo mieliśmy:
- Apteczka – przeróżne leki na wszelakie dolegliwości żołądkowe, probiotyki, na różne bóle itp.
- Krem przeciwsłoneczny do twarzy z filtrem 50
- Krem przeciwsłoneczny z filtrem 50
- Krople do oczu - warto regularnie zakrapiać oczy, powietrze jest suche do tego wiatr z piaskiem mocno męczy oczy
- Butelkę wódki marki Bocian - miała posłużyć w walce z Marokańskimi bakteriami, finalnie walka nie była potrzebna, możliwe że probiotyki wystarczyły (przynajmniej w Maroku, bo po powrocie niestety bakterie nas dopadły). Butelka została podarowana Daniel u której spaliśmy ostatnią noc pod Marakeszem, rodowita Francuzka, nauczycielka angielskiego, która po rozwodzie z Marokańskim mężem kupiła dom pod Marakeszem i chętnie gości u siebie obcokrajowców, cudowna kobieta
- Kapelusze słomkowe - a w zasadzie 100% z papieru - kupione za 14 zł w sklepie z chińszczyzną, sprawdził się doskonale :)
- Uchwyt samochodowy do telefonu - poprawia komfort korzystania z nawigacji
- Ładowarka samochodowa do telefonu
- Powerbanki do telefonów
Szczepienia
Szczepienia to kwestia indywidualna. My tego nie robiliśmy. Szczepienia nie są obowiązkowe, choć MSZ zaleca szczepienia na poniższe choroby:
- Wirusowe zapalenie wątroby typu A
- Wirusowe zapalenie wątroby typu B
- Tężec + błonica
- Choroba Heinego-Medina (inaczej: poliomyelitis)
- Dur brzuszny.
Część z nich powinniśmy już mieć z dzieciństwa. Po rozmowie z osobami, które były w Maroku doszliśmy do wniosku że jednak nie będziemy się szczepić, choć jest to kwestia indywidualna i każdy powinien podjąć decyzję samemu.
Wypożyczenie samochodu, koszty paliwa
Po Maroko można podróżować na kilka sposobów. Wybór optymalnego sposobu przemieszczania zależy od odległości jaką chcemy pokonać i ilości osób w grupie. W większych miastach jak Marakesz najbardziej popularna forma to taksówki, które są bardzo tanie i ogólnie dostępne. Z reguły są to niewielkie pojazdy, do których można upchać 4 osoby nie licząc kierowcy. Jeśli chcemy pokonać większy dystans mamy więcej opcji do wyboru.
Możemy skorzystać z komunikacji miejskiej, która jest bardzo tania, ale dostępna tylko w określonych godzinach. Zdarza się również, że autobus / busik odjeżdża dopiero kiedy zbierze się minimalna ilość osób. Dlatego jeśli zależy nam na czasie lepiej skorzystać z taksówki lub wynająć samochód. Jeśli chcemy pokonać większy dystans między miastami np. z Marakeszu do Rabatu czy Fez możemy również skorzystać z pociągów, które również nie są specjalnie drogie.
Jeśli jesteśmy większą grupą to najlepszą formą transportu będzie wypożyczenie samochodu. My podróżowaliśmy w czwórkę co jak wspomniałem wcześniej jest optymalną ilością osób do podróżowania, w tym wypożyczenia samochodu. Wypożyczenie samochodu jest banalnie proste, dostępnych jest wiele firm świadczących te usługi, wliczając również międzynarodowe marki znane na cały świecie.
Dla nas priorytetem była oczywiście cena oraz minimalizowanie ryzyka nieprzewidywanych kosztów dodatkowych. Pożyczenie samochodu przez internet z reguły wiąże się z podaniem karty kredytowej. Zamawianie auta odbywa się przez stronę www gdzie wypełniamy formularz i podajemy dane do karty. System wylicza cenę usługi, która ściągana jest z karty.
Niby proste i wygodne, jednak potrafi czasami podnieść ciśnienie, zwłaszcza kiedy odkrywamy że z naszej karty zostało pobrane więcej niż zostało to wyliczone w formularzu. W tym biznesie wypożyczalnie często potrafią naciągać klienta na dodatkowe koszty, a to za ubezpieczenie, a to za niepełny zbiornik paliwa, a to za rzekome mandaty. Woleliśmy uniknąć takich sytuacji i niepotrzebnych nerwów.
Znaleźliśmy firmę, która nie tylko zaproponowała nam bardzo niską stawkę ale również umożliwiła płatność gotówką przy odbiorze samochodu. W cenie był również drugi kierowca, za co również często trzeba dopłacić. Rezerwację wykonaliśmy poprzez e-mail podając datę przylotu oraz numer lotu. Wynajęcie samochodu kosztowało nas 23 EUR za dzień, czyli 230 EUR za całe 10 dni pobytu.
Samochód odebraliśmy przed lotniskiem, gdzie czekała na nas pani trzymająca kartkę z nazwiskiem. Wszystkie formalności i odbiór auta trwał ok 15 minut. Dokumenty zostały wypełnione przez panią na masce samochodu. Zapłaciliśmy ustaloną kwotę w EUR. Zrobiliśmy zdjęcia samochodu dookoła. Zapakowaliśmy bagaże i mogliśmy ruszać na podbój Maroka.
Warto wspomnieć, że samochód oddajemy z takim stanem paliwa z jakim odbieramy. W naszym przypadku samochód miał połowę zbiornika i z takim stanem go oddaliśmy. W drodze na lotnisko zatrzymaliśmy się również na myjni i umyślimy samochód. Jazda po bezdrożach Maroka zrobiła swoje, a my nie chcieliśmy dawać pretekstu do naliczenia dodatkowych opłat.
Zwrot samochodu był banalnie prosty. Otrzymaliśmy email z numerem miejsca parkingowego na lotnisku, dokładnie tam gdzie odbieraliśmy samochód, oraz wytyczne że mamy zostawić kluczyki w samochodzie. Nikt nie pojawił się aby samochód od nas odebrać.
W Maroko praktycznie wszędzie można się targować. Nie dotyczy to jednak parkingów w Marakeszu, gdzie płacimy po prostu ustaloną kwotę. Warto o tym wiedzieć aby niepotrzebnie nie denerwować pana na parkingu. Na szczęście udało się załagodzić sytuację ;)
Co jeszcze warto wiedzieć przed wypożyczeniem samochodu?
Południe Maroko to obszar mocno górzysty. W tej części rozciągają się góry Atlasu, które ciągną się przez 700 kilometrów. I momentami są to naprawdę wysokie góry z krętymi i wąskimi drogami, które czasami pozbawione są asfaltu, lub asfalt ten jest przysypany kamieniami w trakcie deszczy.
Warto mieć to na uwadze przy pożyczaniu samochodu. My wybraliśmy opcję ekonomiczną i otrzymaliśmy samochód Dacia Logan. Samochód całkiem przestronny i wygodny ale .. z bardzo słabym silnikiem. Po zapakowaniu do niego 4 osób i bagaży samochód bardzo słabo dawał sobie radę w górach.
Pierwszym etapem naszej podróży było zdobycie Toubkala. Musieliśmy dostać się do miejscowości Imlil która położona jest wysoko w górach. Do wioski prowadzi wąska droga ze stromymi podjazdami. Nasza Dacia ledwo dawała sobie radę.
Momentami było tak źle, że musieliśmy korzystać z pierwszego biegu bo na dwójce samochód nie miał siły się drapać. Jest to bardzo niekomfortowa sytuacja i dla kogoś kto nie ma doświadczenia w jeździe po górach może być dość niebezpieczne. Warto wydać trochę więcej i wynająć samochód trochę lepszej klasy, np. z silnikiem diesla, który w górach na pewno będzie sobie lepiej radził niż nasza słabiutka Dacia.
Ta sytuacja mocno nas zaskoczyła bo mimo że nie oczekiwaliśmy dużego komfortu, to nie spodziewaliśmy się że problemem może być moc silnika samochodu. Z obecną wiedzą na pewno wolelibyśmy dopłacić i pożyczylibyśmy mocniejszy samochód.
Stacje benzynowe i ceny benzyny
Warto również wspomnieć o stacjach benzynowych i cenie paliwa. Stacje są ogólnodostępne ale ... W nocy zdarzało się że były zamknięte oraz, uwaga, czasami nie było paliwa. To że czasami nie było wody w ubikacji można zrozumieć, ale brak paliwa był dość zaskakujący. Po prostu otrzymywaliśmy informację, że aktualnie mają tylko diesla, a my akurat potrzebowaliśmy benzyny. Na stacjach dostępne są dwa rodzaje paliwa - benzyna i diesel. Żadnych udziwnień typu 95, 98. Po prostu benzyna i ropa. Nie widzieliśmy również dystrybutorów LPG, więc przypuszczalnie samochodem na gaz nie pojeździmy po Maroko.
Dlatego zapuszczając się w bezdroża Maroka pamiętajcie żeby mieć zatankowany samochód, żeby oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu.
Ceny benzyny są bardzo zbliżone do cen w Polsce. Jeden litr benzyny bezołowiowej kosztuje ok 11,8 MAD co daje około 4,7 PLN. Różnice w cenie benzyny w różnych częściach kraju sięgały maksymalnie 10%. Tak jak u nas, cena rośnie w górach, a maleje w większych miastach.
Nawigacja samochodowa w telefonie
Poruszanie się po Maroku bez nawigacji może być wyjątkowo trudne. W zasadzie to sobie tego nie wyobrażam. Można nawigację wypożyczyć razem z autem ale po co jak można ją mieć w telefonie. Konieczność posiadania nawigacji była również jednym z powodów zakupu kart SIM do internetu.
I tutaj również mieliśmy przygody. Odebraliśmy samochód, zapakowaliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy do centrum Marakeszu w poszukiwaniu hotelu Ali, aby wymienić walutę na MADy. Uruchomiłem Google Maps, bez trudu wyszukałem hotel, natomiast nie byłem w stanie uruchomić nawigacji aby nas prowadziła do celu. Po kilku minutach kombinowania wyszukałem listę najbardziej popularnych nawigacji samochodowych na Androida w Maroku i ku mojemu zdziwieniu nie było tam Google Maps.
Na pierwszym miejscu znalazłem Waze które szybko pobraliśmy i z której korzystaliśmy przez cały nasz pobyt. Czasami korzystaliśmy również z Google Maps do wyszukania adresu i naszego położenia GPS, natomiast nawigacja nie działała.
Internet w Maroku
Internet to dzisiaj podstawa wygodnego i taniego podróżowania. Bez internetu nie działa nawigacja w telefonie i nie da się też wyszukać i zarezerwować spania. Na szczęście z internetem nie ma problemu. Na lotnisku bez problemu można znaleźć stoisko telefoniczne w którym można kupić karty SIM do internetu na 5GB lub 10GB transferu. My wybraliśmy opcję 10GB za 10 EUR.
I tutaj warto wspomnieć o czymś ważnym.
Na stoisku można nabyć karty dwóch operatorów komórkowych - Orange i Marokańskiego Telecoma. Obydwie oferty są takie same. Różnica polega na dostępności sieci. Przez nieuwagę i może trochę przez zmęczenie podróżą wszyscy kupiliśmy SIMy operatora Orange. To był duży błąd. Orange dużo bardziej ograniczony zasięg w górach. Więc jeśli planujecie podróżować po południu Maroka zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie zakup SIMów Marokańskiego Operatora.
Cena ta sama a dostępność internetu dużo lepsza. Innym mądrym rozwiązaniem było kupienie 2 SIMów Orange i 2 drugiego operatora. W ten sposób zawsze mielibyśmy internet, a tak często internetu po prostu nie było. Specjalnie się tym nie przejmowaliśmy, ale mimo wszystko dobrze o tym wiedzieć i nie popełnić tego błędu.
Marokańska waluta - Dirham (MAD)
Marokańskiej waluty nie kupimy w Polsce. Można ją nabyć wyłącznie w Maroku. Ponoć nie można jej również wywozić z kraju, o czym warto wiedzieć.
Istnieją dwie metody zdobycia Dirhamów. 1. wybranie waluty w bankomacie w Maroku. 2. Wymiana innej waluty w kantorze. My zdecydowaliśmy się na opcję numer 2, ponieważ korzystając z bankomatu z reguły nie dostajemy dobrego kursu, a po drugie nigdy nie ma pewności czy nasz bank nie doliczy sobie jakiejś opłaty manipulacyjnej. Można to oczywiście sprawdzić, ale moim zdaniem szkoda energii.
Najlepiej zabrać ze sobą EURO i wymienić w kantorze. Kantory dostępne są wyłącznie w dużych miastach jak Marakesz. Dostępne są już na lotnisku, jednak tam nie dostaniemy dobrego kursu. Najlepszym miejscem do wymiany jest kantor przy hotelu Ali przy drodze prowadzącej do największego placu w marrakeskiej medynie - Jemaa el-Fna. Nie ma opcji abyście nie trafili. Przy kantorze jest zawsze długa kolejka a zaraz obok znajdziemy sympatyczną restaurację i miły hotel. Kurs jaki otrzymaliśmy wyniósł 10.694 MAD za 1 EUR.
Jeśli chcieliśmy przeliczyć Dirhamy na PLNy mnożyliśmy wartość w Dirhamach x 0.4 i otrzymywaliśmy wartość w PLN.
To właśnie w restauracji Ali przy kantorze mieliśmy okazję pierwszy raz spróbować popularne marokańskie danie - Tajin oraz napić się kultowej, miętowej herbaty Touareg, która później towarzyszyła nam przez cały pobyt i byliśmy z tego powodu wyjątkowo szczęśliwi. O herbacie będzie jeszcze w kolejnych wpisach.
Aplikacje na telefon przydatne w podróży
Może to wydawać się oczywiste, ale najważniejszym narzędziem które należy zabrać to smartfon z odpowiednim pakietem aplikacji.
Smartfonem nie tylko zrobimy zdjęcia i nagramy filmy ale przede wszystkim będziemy mieć kontakt ze sobą, z rodziną, wyznaczymy nasze położenie i je udostępnimy innym w przypadku zgubienia. To w telefonie znajdziemy miejsce do spania, market, wyznaczymy trasę podróży, wyszukamy ciekawe atrakcje i wynajmiemy przewodnika. Wszystko w dowolnej dla nas chwili.
My cały czas korzystaliśmy z takich aplikacji jak:
- Air BnB - do wyszukiwania tanich miejsc do spania, głównie Riadów
- Booking.com - również do spania ale bardziej hostele, hotele w miejscach gdzie nie było Riadów
- Waze - do nawigacji samochodowej, w Maroko działa lepiej od Google Maps
- Google Maps - do wyznaczania trasy, obliczania kilometrów, wyszukiwania miejsc, jako nawigacja sprawdza się słabo
- Facebook Messenger - do komunikacji oraz prostego udostępniania swojej lokalizacji, wystarczy włączyć GPS i kliknąć udostępnij płożenie. To właśnie na Facebooku przed wyjazdem utworzyliśmy grupę wyjazdową w której dzieliliśmy się naszymi pomysłami, bardzo wygodne zwłaszcza kiedy każdy mieszka w innym mieście, wiadomości można odczytać w dowolnej dla nas chwili co jest wyjątkowo wygodną formą komunikacji
- WhatsApp - do komunikacji z lokalnymi hostami. Nasze karty SIM były głównie do internetu, nie można było z nich dzwonić, ale większość kontaktów w Riadach posiadało aplikację WhatsApp dzięki czemu mogliśmy zadzwonić i zapytać np. jak dojechać do Riadu.
- Google Translator - bardzo przydatny, zwłaszcza jeśli nie mówimy po arabsku lub francusku, chodź z berberskim sobie nie radzi ;)